poniedziałek, 5 listopada 2012

Wóz strażacki w przedszkolu norweskim

Wiem.. wiem.. dawno tu nie zaglądałam, wynika to z braku czasu, gdyż ostatnio dużo pracowałam, a poza pracą wiadomo, że trzeba też znaleźć czas dla rodziny i chwilkę też na odpoczynek..
 
Mieliśmy ostatnio wielkie wydarzenie znów w przedszkolu. Otóż wizyta strażaków. Przebieg tejże wizyty nie wyglądał tak jakie wyobrażenie mają polscy rodzice.. mianowicie, że dzieciaki popatrzą na wóz strażacki a strażacy opowiedzą trochę o swojej pracy. W Norwegii, dzieci mogą doświadczyć odrobinę tego w rzeczywistości. Już o wszystkim opowiadam..
 
A więc jakiś czas wcześniej dzieciaczki przygotowywały się do wizyty strażaków, ucząc się piosenki
 
"Jeg er en liten brannmann

og det er ikke tull.

For om jeg ser det brenner

så slår jeg 1-1-0.

Først sier jeg mitt navn

og forteller hvor jeg bor

Ja - det vet jeg at jeg skal

for nå er jeg blitt så stor."
 
dzięki której zapamiętały też poprzez powtarzanie numer alarmowy na straż pożarną czyli 110. Przy okazji dodam, że zdumiewa mnie to z jaką łatwością nasza córka uczy się piosenek norweskich (zwłaszcza, że będąc w Polsce nie łatwo jej to przychodziło pomimo, że w wieku 3 lat kiedy zaczęła uczęszczać do przedszkola bardzo płynnie już mówiła w ojczystym języku..).
 
Podczas wizyty strażaków, dzieci usłyszały ostrzegawczy alarm pożarowy i musiały się szybko ewakuować z przedszkola (przedtem pani nas o tym informowała - informacja ta, pojawiła się również na tygodniowym planie, który zawsze z dwudniowym wyprzedzeniem otrzymujemy na maila. Nas panie upomniały dodatkowo, żeby przypomnieć córce, że musi chodzić w ciapkach w przedszkolu! Bo jak będzie alarm - nie będzie miała czasu ich włożyć! Tak.. tak.. ja już się przyzwyczaiłam (jakiś czas temu mieliśmy fotografa w przedszkolu i dzieciaki były fotografowane na tle malowniczych jesiennych kolorowych liści, siedząc np. na kamieniu - w przypadku niektórych dzieciaków, postrojonych w sukienki - pozowały w krótkich rękawkach na dworze;)) , jest jesień ale to nieistotne, ważne, żeby ewakuacja była realna i dzieci wiedziały, że muszą jak najszybciej wyjść z przedszkola, nie miałoby to w sumie sensu gdyby usłyszawszy alarm, dzieci zaczęły wkładać swoje kombinezony.. Z czym wiadomo trochę schodzi..
 
Ale prawdziwa atrakcja i realność miała dopiero nadejść! Otóż maluchy same gasiły ogień !!! - nasza córcia gorąco to potem komentowała babci przez telefon: "Trzymałam taką wielką sikawę sama i gasiłam ogień!" Przyznacie, chyba, że wrażenia niezapomniane!! Wszystkie wydarzenia i wiele zwykłych dni w przedszkolu panie dokumentują zdjęciami i filmami, które później rodzice oglądają na spotkaniach rodziców lub innych impezach przedszkolnych.
 
Zdarza się, że niedowierzam czasami, że dzieci tutaj w norweskich przedszkolach, robią różne wydawałoby się nieraz ekstremalne rzeczy (koleżanka opowiadała mi, że w przedszkolu jej syna - przed świętami dzieci wybrały się same po choinki do lasu!), ale z drugiej strony nie mogę się nawierzyć jak chętnie nasza córcia chodzi do tego przedszkola i jak wiadomo, wszystko ma swoją drugą stronę. Takie wydarzenia, w których dzieci uczestniczą tak na sto procent, na pewno zostaną zapamiętane przez nie, są wielką frajdą i rzeczywiście uczą, pokazując jak naprawdę wszystko się odbywa, pozwalając dzieciom doświadczyć czegoś na własnej skórze. Podobnie rzecz ma się z kolejnym tematem, z którym zmierza się teraz nasza córcia w przedszkolu, a mianowicie ciałem ludzkim, w którym uwzględnione są również narządy intymne..! o tym oczywiście, jak i o innych, wszystkich informacjach co będą dzieci robiły, jak już wspominałam, dowiadujemy się z  cotygodniowych planów. Ja osobiście jak najbardziej to wszystko popieram! Tę otwartość, brak niepotrzebnego zażenowania i pokazywania wszystkiego takim jakim naprawdę jest. Uważam, że pozwoli to wszystko uniknąć wielu niefortunnym sytuacjom.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz