czwartek, 4 kwietnia 2013

Z powrotem w Norwegii.. W domu!

Witajcie Kochani!
 
Zacznę trochę banalnie.. naszym polskim porzekadłem.. "Święta.. święta i po świętach". Ale coś w tym jest, co roku tak sobie po prostu myślę. Zawsze dłuuuugo czekam na te święta, zwłaszcza, że Wielkanoc od paru lat mam zwyczaj spędzać u mamy w Niemczech, czekam więc na spotkanie z mamą z utęsknieniem i to czekanie tak strasznie się wydłuża a sam okres świąteczny - okres pobytu u mamy natychmiast przemija, z tygodnia robi się dosłownie dzień i już. Tyle czekania. I po świątach.. Z racji naszego wyjazdu do Norwegii, tegoroczne święta były podzielone i zahaczyły jeszcze o Polskę. W Niemczech poza mamą, mamy jeszcze rodzinę, ale w Polsce mamy resztę tej najbliższej rodziny, rodzeństwo i rodziców, mojego tatę i teściów, no i babcie. Tydzień spędzony w Polsce był tygodniem odwiedzin, od domu do domu i też minął błyskawicznie. Kolejny tydzień w Niemczech jeszcze szybciej. Ale chciałam Wam tutaj napisać, że łapałam się na opowiadaniu czy to rodzinie czy znajomym o "realiach norweskich" używając zwrotu "a u nas.. ". Co więcej, kolejne porzekadło: "Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej", też jakoś zaczęło pasować, zatęskniłam nie tylko za kątami własnego domu, wiadomo, że we własnym domu najlepiej się odpoczywa, najswobodniej się czuje, ten spokój, ta rutyna, na którą tak nieraz narzekamy, daje nam to poczucie bezpieczeństwa, od którego większość z nas jest po prostu uzależniona i nie potrafi bez tego dłużej żyć. Ja, uświadomiłam sobie pare rzeczy i chcę się z Wami tym podzielić właśnie tutaj na blogu.. Po pierwsze oprócz tęsknoty za własnymi czterema ścianami, dopadła mnie tęsknota za moim norweskim życiem, za jego rytmem, za całym otoczeniem, na które składają się takie szczegóły jak widok z okna, dźwięk nadjeżczającego metra, kolor tramwajów, dobiegające odgłosy języka norweskiego.. Uświadomiłam sobie, że człowiek potrafi tak szybko się przystosować, tak szybko odnaleźć się w nowej sytuacji, ale musi być spełniony ten jeden warunek - musi od razu polubić nowe miejsce. Tak też było w moim przypadku. Kolejna sprawa, którą sobie uświadomiłam jest to co już wielokrotnie słyszałam, ale teraz przekonałam się ile w tym dla mnie samej prawdy, a mianowicie, że to nie miejsce jest ważne ale ludzie. Dlatego tak samo dobrze czuję się w Polsce, Niemczech, jak i w Norwegii, właśnie dlatego, że otaczają mnie tam bliscy ludzie. Ostatnia rzecz.. wydawałoby się tak strasznie utarte i banalne stwierdzenie, że dom jest tam, gdzie jest rodzina. No właśnie tak jest.. I już naprawdę ostatnia rzecz (może macie już dosyć moich rozmyślań?;)) ale muszę jeszcze dopisać kolejne rozwinięcie tej frazy: Dom jest tam, gdzie.. praca. Pod tym dzisiaj też się podpisuję. Mam nadzieję, że nie usnęliście czytając dzisiejszego posta, może część z Was uśmiechnęła się pod nosem, ja jednak potrzebowałam się rozpisać, życie dzisiaj pędzi, żyjemy tak szybko, wiemy o wielu rzeczach, wielu rzeczy doświadczamy ale nie mamy zbyt wiele czasu, żeby o tym pomyśleć.
 
Pozdrawiam wszystkich cieplutko i zapowiadam Wam powrót na bloga, nadrabianie zaległości i z propozycjami tematów na posty i odpisywaniem na maile. A tymczasem znikam bo późno się trochę zrobiło.. Dobrej nocki! Śnijcie kolorowo :)
 
 

18 komentarzy:

  1. Dziękuję za Twoje przemyślenia i czekam na kolejne posty na blogu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie wracasz! Zgadzam się ze Twoimi przemyśleniami,że dobrze czujemy się tam, gdzie są bliscy dla nas ludzie. Cóż byśmy bez nich zrobili? Bez rodziny czy przyjaciół? Wszystkie materialne gadżety tracą przy nich wartość.

    Buziaczki xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki dzięki Kobietki :) No właśnie tak by się niektóre rzeczy wydawały takie logiczne, naturalne ale zdarza się, że o nich nie myślimy, zapominamy gdzieś w pędzie życia. Cieszę się, że jestem tutaj z powrotem z Wami i znów piszę, otrzymuję od Was jakże ważny feedback, moje skrzydła rosną z Wami!

    OdpowiedzUsuń
  4. A nasze razem z Tobą ! Czekam na kolejny, pełen zastrzyku energii post :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam napisałam Ci meila i nie mogę doczekać się odpowiedzi.. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Takk for sist!
    Inga - mam pomysł-prośbę na post. Czy mogłabyś napisać o codziennej modzie norweskiej, lub chociażby tej miejskiej z Oslo. Wiem, że prowadzisz bloga o modzie, ale jest on chyba raczej o globalnej i tej żurnalowej, a mnie interesuje coś bardziej przyziemnego :D
    Z moich spostrzeżeń wieki temu pamiętam, że norweski styl ubierania wydał mi się decydowanie sportowy, luźny, czasem graniczący z niechlujstwem - szczególnie kobiety. Mężczyźni przy nich wyglądali jakby wyszli od stylisty, a przy tym pięknie pachnieli dobrymi perfumami. I czy w Norge naprawdę modne są "OnePiece"????
    Klemik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewelinko.. Kinga nie Inga :) Świetny pomysł! Ale od razu napiszę, że Twoje spostrzeżenia nie odbiegają od dzisiejszych realiów ;) a onepiece rzeczywiście jest modny, co więcej mają go coniektóre norweskie dzieci w przedszkolu, a kombinezon do najtańszych nie należy... Są również onepiece dla facetów! Oczywiście to świetny pomysł na posta i na pewno napiszę, o tym co na codzień spotykam na ulicach Oslo ;) Buzka!

      Usuń
  7. Ja nie mogę przyzwyczaić się do Norwegii, bardzo ciągnie mnie do Polski, chociaż Polska nie jest moim krajem ojczystym, przeprowadziłam się do Polski w wieku 22 lat, teraz mam 26, od sierpnia mieszkam w Norge i tylko czekam na zjazdy, mam tu męża, jestem w ciąży, ale jakoś kocham Polskę i już. Nie chce mi się w ogóle uczyć języka i myślami jestem w Polsce:-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Dinkash przede wszystkim nic na siłę.. nie chce Ci się uczyć języka - nie ucz się! Może po prostu potrzebujesz więcej czasu, tak jak napisała Ewelinka, może wszystko przyjdzie samo. Myślę, że teraz najważniejsze skupić się na dzieciątku (również gratuluję przyszłym rodzicom z całego serca :*) i może trwaj przy tej myśli, że tutaj jesteś z mężem. Znam wiele kobiet z dziećmi, które zostały w Polsce z różnych względów a mężowie wyjechali zagranicę za pracą.. uwierz mi, że dałyby wszystko, żeby móc być całą rodziną w komplecie, ale niestety nie zawsze jest to możliwe.. Może z czasem przekonasz się do Norwegii, a póki co najważniejsze, że nie jesteś sama, tylko razem z najbliższą rodziną. Pamiętaj, że zawsze możesz też do mnie napisać. (Zapraszam na maila, napisz w jakiej części No jesteś). Z czasem będziesz poznawała coraz więcej osób i na pewno znane i oswojone już troszkę środowisko stanie się bardziej przyjazne. Tego Ci życzę! Pozdrawiam cieplutko i życzę więcej optymizmu i główka do góry!!

      Usuń
    2. hej

      Dinkash,ja jestem w NO od sierpnia zeszłego roku,ale tak samo jak ty,za nic nie mogę się przyzwyczaić do życia w tym kraju,choć widzę że życie tutaj jest o wiele łatwiejsze pod wieloma względami ;)bardzo bym chciała znaleźć tutaj swoje miejsce.pozdrawiam serdecznie marta

      Usuń
  8. Oj Dinkash to niedobrze....czy naprawdę Norwegia nie ma w Twoich oczach nic za co możnaby ją polubić? Przyroda, ludzie, muzyka, literatura, niekoniecznie współczesna, a może możliwość poświęcenia się pasji, której nie mogłabyś rozwijać w Polsce. A może to wina ciąży i hormonów? ( BTW - gratulacje :) )
    Czasami ludzie potrzebują więcej czasu, żeby się zaaklimatyzować, czasami nigdy się nie zaaklimatyzują, a czasami odkryją urok nielubianego dotąd miejsca, kiedy go opuszczą.
    W każdym razie POWODZENIA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękne słowa Ewelinko, uwielbiam takie głębsze słowo pisane, z tym zabarwieniem poetyckim! Ja właśnie znalazłam wiele rzeczy, za które pokochałam ten kraj. Przede wszystkim ten komfort psychiczny, który zapewniły nie czarujmy się godne zarobki w porównaniu do tych, które były w Polsce... Poza tym ujmuje mnie ta prostota tego kraju, stolica-ktoś by pomyślał, jedna z najdroższych stolic świata, pewnie nowoczesność, drapacze chmur..itd.. Nic bardziej mylnego! Natura i jeszcze raz natura. Ja czasami nazywam Oslo taką małą wioseczką, taki naturalny, swojski klimat. Uśmiechnięci ludzie, którzy nie wyglądają na takich zapędzonych, którzy nie żyją tak szybko jak Polacy. Czasami mam wrażenie, że tutaj czas się zatrzymał.

      Usuń
  9. Dziewczyny, dziękuję wam za takie wsparcie. Mieszkamy w Stavanger. Myślę, że najbardziej mi doskwiera samotność, bo mąż w pracy, a ja siedzę w domu, nie mam po prostu kontaktu z ludźmi:-( Niedługo zacznę chodzić do szkoły rodzenia, może to mnie jakoś rozrusza, bo będzie coś się działo.
    Norwegia bardzo mi się podoba, przyroda, ludzi, opieka medyczna.
    Ale również frustruje mnie to że każdy drobiazg - to dla mnie wielki problem, bo nie wiem co gdzie i jak. Na przykład potrzebuję wstążki dekoracyjne i nie wiem gdzie je kupić i zapytać też nie mam kogo i takie niby banalne rzeczy stanowią problem.
    Nie doczekam się, aż urodzę, może wtedy już nie będę miała tyle wolnego czasu na smutki:-))) Poznam inne mamuśki i życie się ruszy do przodu)))
    Bardzo wam dziękuje. A blog jest bardzo ciekawy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Dinkash :) Troszkę mnie uspokoiłaś.. Tego typu frustracje też pare razy mnie dopadły, cały czas jestem przyzwyczajona, że w polskim supermarkecie można kupić wszystko! Ja swego czasu w Norwegii namiętnie szukałam nici do szycia.. I znalazłam je.. w sklepie Jysk.. ;) Także wiem o czym mówisz.. Podobnie miałam z bułką tartą, kiedy już marzyliśmy o schabowych w panierce :D Powoli te wszystkie rzeczy stają się widzialne w sklepach. Ale takie rozpoznanie troche zajmuje. Na pewno jak maleństwo pojawi się na świecie przez pierwsze pół roku czas na rozmyślania - masz z głowy ;) Ale na pewno nie będzie Ci już tak samotnie i z czasem tak jak piszesz poznasz inne mamuśki. To teraz tylko do szczęśliwego rozwiązania :) Buźka!

      Usuń
  10. Inga - przepraszam z Kingę ;)

    DINKASH - ale znasz choć trochę norweski czy nic a nic? nieznajomość języka tylko potęguje barierę, więc chyba lepiej zmienić nastawienie i wyjść norweskiemu na przeciw.
    Tak naprawdę wszystko zależy od Ciebie i Twojego nastawienia. Pójście na kurs przerwie trochę Twoją monotonię, spotkasz ludzi, wyjdziesz z domu. Stavanger to duże miasto, a to ułatwia nawiązanie kontaktów.

    OdpowiedzUsuń
  11. Trochę znam, jak mam się zarejestrować do lekarza, no już po norwesku normalnie mówię. W sklepie, w aptece też już po norwesku.
    We wrześniu wybieram się na kurs norweskiego, chcę od razu na poziom A2 się wybrać.

    OdpowiedzUsuń
  12. Masz rację Kinga, dom jest tam gdzie praca... dlatego właśnie my postanowiliśmy z małżonką wyjechać w nowe miejsce, wspólnie, aby znaleźć pracę, stworzyć nowy dom, nie mówię że ten jest zły... ale przede wszystkim właśnie spokojny, a mając jeszcze dzieci, trzeba myśleć o ich przyszłości, której zbyt kolorowo to u nas w PL nie widzę niestety. Mamy pracę, oboje stałą, wydawało by się, że kokosy... żadne kokosy to raz, a ja nie nazwał bym tego pracą, chyba że nazwiemy tak zasów na czterech etatach przez dwie osoby aby utrzymać w sumie średnio, czasem skromnie żyjącą czteroosobową rodzinę. Jak mówią, wszędzie dobrze gdzie nas nie ma, ale ja zacząłem wychodzić z założenia że trzeba żyć tak, jak by jutrzejszy dzień był kolejnym z reszty mojego życia ;) , a że dzielę życie z moją Rodzinką... trzeba pomyśleć i o nich :) także koniec, już nie szperam po blogu tylko siadam do kolejnych zadani z norweskiego, przecież A1 mamy już za sobą.
    Pozdrawiam
    REDPOINT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem tez zywym przykladem na to, ze mozna pokochac dom na emigracji :)

      Usuń