Minelo 5 lat i temat przedszkola jest wyczerpany. Czas tak szybko pedzi, ze nagle moja Corcia jest w 5 klasie. Sama w to nie wierze. Ale wroce troszke pamiecia wstecz i postaram sie opisac ciut z minionych lat, skupiajac sie na szkole i systemie nauczania w norweskiej szkole. Na wstepie dodam jeszcze tylko, ze dwa lata temu wyprowadzilismy sie z Oslo i mieszkamy na peryferiach, okolo 20 min samochodem od Oslo ale jednak. I roznice sa, rowniez jesli chodzi o szkole. Mam porownanie. Nowa szkola wcale nie jest jakas tam mala szkolka na wsi bo liczy od 1-7 klasy i okolo ponad 500 uczniow. Szkola, do ktorej uczeszczala moja Corcia w Oslo liczyla ponad 300 uczniow.
Pierwsza rzecz, ktora rozni sie od polskiego szkolnictwa to fakt, ze system nauczania rozni sie i to znaczaco, od szkoly do szkoly. W roznych szkolach, dzieci ucza sie z roznym stopniem zaawansowania, na innym poziomie, otrzymuja badz nie otrzymuja prace domowe. Pierwszy raz zetknelam sie z tym, rozmawiajac z jedna mama, ktorej dziecko chodzilo do innej podstawowki w Oslo. Spotkalysmy sie na zajeciach z judo, na ktore uczeszczala moja Corcia w 1 klasie. W naszej szkole, dzieci dostawaly prace domowa w poniedzialki i mogly same decydowac kiedy beda do niej zasiadac w przeciagu tygodnia, bo prace domowa trzeba bylo oddac w piatek. Oczywiscie moja Corcia chciala odrobic wszystko w poniedzialek i "miec z glowy" reszte tygodnia. Zdziwilam sie bardzo, jak poznana na zajeciach mama pewnego chlopca, powiedziala mi, ze w ich szkole, praca domowa jest codziennie i dodatkowo, dzieci dostaja ksiazki do czytania. SZOK! W naszej szkole nie bylo mowy o czytaniu, bylismy na etapie sylabizowania. Dodam od razu, ze druga klasa malo sie roznila od klasy pierwszej... Dzieci uczyly sie jedna literke alfabetu przez caly tydzien. W dawnej szkole (tak bede nazywala szkole w Oslo), dzieci otrzymywaly tak jakby dwie prace domowe, byly 2 sciezki, oznaczone roznymi kolorami i dzieci mialy same wybrac, ktora sciezka beda szly, a sciezki to nic innego jak poziomy trudnosci. Dodatkowo, to czego sie dzieci uczyly, bylo "walkowane" tak dlugo, az wszyscy zalapali o co chodzi. Mysle, ze w tej kwestii, wbrew temu, co wiekszosc uwaza na temat norweskich szkol, ze nic w nich nie ucza, szkola norweska jest lepsza. Po pierwsze, nauczyciele maja indywidualne podejscie do kazdego ucznia, nikt nie jest gorszy. Ani lepszy. Jesli dla kogos cos jest za trudne, wybiera te latwiejsze zadania i jest ok. Poza tym, nauczyciel nie pedzi z materialem i nie ma potrzeby, zeby dziecko chodzilo na prywatne lekcje, bo nie moze "dogonic" kolegow z klasy. Nie bede pisac samych pozytywow o norweskich szkolach- napisze tez o tych ciemnych stronach w kolejnych postach). Moj blog jest poniekad blogiem informacyjnym, wiec bede pisac jak to wszystko wyglada i wygladalo w praktyce, w oparciu oczywiscie o wlasne doswiadczenie. Inni moga miec zupelnie inne doswiadczenia, z uwagi chociazby na wspomniany fakt, ze w Norwegii, co szkola to inny obyczaj.
Wracajac do tematu, pracy domowej, w obecnej szkole, praca domowa jest zadawana codziennie, ale podzielona na 3 obszary: Må (musisz), Bør (Powinienes) i Kan (Mozesz). Oczywiscie wiekszosc uczniow robi zadania z zakresu Må i Bør. Dodatkowo, prowadzi sie tzw leselogg i dzieci maja za zadanie codziennie czytac 15 min ulubiona ksiazke i napisac pare slow o niej. Coraz wiecej w szkole korzysta sie z tabletow. Nasza szkola ma swoja platforme w internecie i dzieci raz na jakis czas korzystaja z komputerow w domu, zeby odrobic lekcje.
Dodam jeszcze kilka slow, odnosnie przyjazdu do Norwegii ze starszymi dziecmi, nastolatkami. Wszystko co pisze, pisze tylko i wylacznie w oparciu o moje doswiadczenia. W przeciagu tych 6 lat w Norwegii, mialam przyjemnosc poznac bardzo duzo Norwezek, z uwagi na prace, wymieniac sie z nimi wzajemnie doswiadczeniami, przekazujac troche wiedzy o rodzinnych stronach. Moze niektorych zdziwi, ale cala masa Norwegow studiuje w Polsce, a wiekszosc Norwezek, ktore znam byly przynajmniej w jednym z naszych miast. Kroluje Gdansk, ale Norwedzy znaja tez Warszawe, Krakow, Sopot. Takze, jesli chodzi o przyjazd z doroslymi dziecmi, z nastolatkami do Norwegii, pojawia sie strach jak dzieci poradza sobie z zaklimatyzowaniem sie (i tu roznie bywa), ale i z jezykiem. Jesli chodzi o kwestie jezykowa, naprawde nie ma problemu. W takiej sytuacji, wszystkie inne przedmioty ida na bok, wazny jest jezyk. Dzieci, nie mowiace po norwesku, w czasie np matematyki, ida na zajecia z norweskiego. Maja mnostwo dodatkowych zajec z jezyka, nauczyciele tlumacza tez po angielsku. Mam znajoma Norwezke, ktora jest nauczycielka w liceum, a w jej klasie jest dwojka Polakow, ktorzy zaczynajac, nie znali praktycznie slowa po norwesku. Wyobrazacie sobie taka sytuacje, gdyby bylo na odwrot? Znam rowniez Polke, ktora wrocila po wielu latach w Norwegii z corka, ktora tu chodzila do 3 klasy. W Polsce okazalo sie, ze nie jest na poziomie nawet 1 klasy i zeby "dogonic" kolegow musiala chodzic na prywatne lekcje praktycznie z kazdego przedmiotu. Mnie tez draznilo to, ze poziom jest taki niski, bo jestem bardzo wymagajaca, a poza tym sama bylam tzw kujonem w szkole. Ale podsumuwujac, stwierdzam, ze uczylam sie naprawde rzeczy, ktore nigdy mi sie w zyciu nie przydadza, i wiekszosc na zasadzie zakuc-zdac-zapomniec. Pamietacie budowe pantofelka? I tego typu rzeczy? Te wszystkie daty z wydarzen historycznych? Ja nie... Wkurzalo mnie tez, ze moja corka (jako, ze nie Norwezka) tez chodzila jakis czas na zajecia wyrownawcze z jezyka norweskiego (zeby przestac chodzic pisala test). Myslalam sobie, ze idzie na te lekcje kosztem innych, czyli, ze nie bedzie na biezaco z klasa robic np matematyki. Jednak, jak sie okazuje, praktycznie nic ja nie ominelo. Jedna i ta sama rzecz naprawde walkuje sie tygodniami :D Poza tym, nie ma ocen! Ale o tym, juz w nastepnym poscie.
Off-Topic: Rok temu mielismy tu prawdziwa zime stulecia, tyle sniegu bylo tu bardzo dawno temu. Postaram sie wkleic fotki w kolejnych postach. W tym roku jest ok, sa biale swieta, choc zima sie nie spieszyla. Wczoraj byla totalna szklanka wieczorem, po tym jak padal marznacy deszcz.
Przepraszam, ze nie ma polskich znakow, mam zainstalowana polska klawiature, ale przestala dzialac na moim laptopie. Czekacie na posty o szkole? Pozdrawiam Was cieplutko :*
Dodam jeszcze kilka slow, odnosnie przyjazdu do Norwegii ze starszymi dziecmi, nastolatkami. Wszystko co pisze, pisze tylko i wylacznie w oparciu o moje doswiadczenia. W przeciagu tych 6 lat w Norwegii, mialam przyjemnosc poznac bardzo duzo Norwezek, z uwagi na prace, wymieniac sie z nimi wzajemnie doswiadczeniami, przekazujac troche wiedzy o rodzinnych stronach. Moze niektorych zdziwi, ale cala masa Norwegow studiuje w Polsce, a wiekszosc Norwezek, ktore znam byly przynajmniej w jednym z naszych miast. Kroluje Gdansk, ale Norwedzy znaja tez Warszawe, Krakow, Sopot. Takze, jesli chodzi o przyjazd z doroslymi dziecmi, z nastolatkami do Norwegii, pojawia sie strach jak dzieci poradza sobie z zaklimatyzowaniem sie (i tu roznie bywa), ale i z jezykiem. Jesli chodzi o kwestie jezykowa, naprawde nie ma problemu. W takiej sytuacji, wszystkie inne przedmioty ida na bok, wazny jest jezyk. Dzieci, nie mowiace po norwesku, w czasie np matematyki, ida na zajecia z norweskiego. Maja mnostwo dodatkowych zajec z jezyka, nauczyciele tlumacza tez po angielsku. Mam znajoma Norwezke, ktora jest nauczycielka w liceum, a w jej klasie jest dwojka Polakow, ktorzy zaczynajac, nie znali praktycznie slowa po norwesku. Wyobrazacie sobie taka sytuacje, gdyby bylo na odwrot? Znam rowniez Polke, ktora wrocila po wielu latach w Norwegii z corka, ktora tu chodzila do 3 klasy. W Polsce okazalo sie, ze nie jest na poziomie nawet 1 klasy i zeby "dogonic" kolegow musiala chodzic na prywatne lekcje praktycznie z kazdego przedmiotu. Mnie tez draznilo to, ze poziom jest taki niski, bo jestem bardzo wymagajaca, a poza tym sama bylam tzw kujonem w szkole. Ale podsumuwujac, stwierdzam, ze uczylam sie naprawde rzeczy, ktore nigdy mi sie w zyciu nie przydadza, i wiekszosc na zasadzie zakuc-zdac-zapomniec. Pamietacie budowe pantofelka? I tego typu rzeczy? Te wszystkie daty z wydarzen historycznych? Ja nie... Wkurzalo mnie tez, ze moja corka (jako, ze nie Norwezka) tez chodzila jakis czas na zajecia wyrownawcze z jezyka norweskiego (zeby przestac chodzic pisala test). Myslalam sobie, ze idzie na te lekcje kosztem innych, czyli, ze nie bedzie na biezaco z klasa robic np matematyki. Jednak, jak sie okazuje, praktycznie nic ja nie ominelo. Jedna i ta sama rzecz naprawde walkuje sie tygodniami :D Poza tym, nie ma ocen! Ale o tym, juz w nastepnym poscie.
Off-Topic: Rok temu mielismy tu prawdziwa zime stulecia, tyle sniegu bylo tu bardzo dawno temu. Postaram sie wkleic fotki w kolejnych postach. W tym roku jest ok, sa biale swieta, choc zima sie nie spieszyla. Wczoraj byla totalna szklanka wieczorem, po tym jak padal marznacy deszcz.
Przepraszam, ze nie ma polskich znakow, mam zainstalowana polska klawiature, ale przestala dzialac na moim laptopie. Czekacie na posty o szkole? Pozdrawiam Was cieplutko :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz